Bardzo ciepło Wszystkich witam!
Weekend był piękny, prawda? Oprócz pięknego słońca, pokaźnej temperatury i śpiewu ptaków, nie widziałam za dużo oznak wiosny - pąków prawie brak, trawa jeszcze śpi, a tulipany w parku jeszcze nie wychyliły swoich głów spod ziemi. Może jeszcze za wczesna nasza radość?
Dziś u mnie znowu zimno, pochmurno i wietrznie, a co za tym idzie przygnębiający nastrój i wszechogarniająca niemoc do robienia czegokolwiek. Zaprowadziłam dziś Nikę do przedszkola po dwutygodniowej przerwie. Chorowała dość długo. I znowu rozstanie nie było przyjemne, i znowu wróciłam do pustego mieszkania, i snuję się z kąta w kąt...
Mam rozpoczętych kilka projektów, ale nie mogę jakoś skończyć: wiosenne mitenki, haftowane pisanki, bo w końcu święta się zbliżają, kolejne pudełka z grafikami, leżą rozpoczęte poduchy do sypialni, intensywnie myślę nad abażurem, który gdzieś mi tam krąży po głowie, a nawet zaplanowałam utkanie dywanika do łazienki, ale o tym będzie za jakiś czas...
Dziś zupełnie z innej beczki. Jak już pewnie niektórzy zauważyli, oprócz dziergania szydełkiem i na drutach, zajmuję się również innymi rzeczami, związanymi z szeroko pojętym rękodziełem. Nie wystarcza mi czasu na publikowanie wszystkiego co robię, ale teraz ze względu na porę roku - kończy się zimowe szaleństwo dziergania - będę starała się to zmienić.
Na początku blogowania pisałam, że kupiliśmy jakiś czas temu mieszkanie i ciągle jesteśmy na etapie urządzania go. Na większe meble na razie nas nie stać, ale próbuję w miarę swoich możliwości wprowadzać własnoręcznie wykonane to i owo.
Weekend był piękny, prawda? Oprócz pięknego słońca, pokaźnej temperatury i śpiewu ptaków, nie widziałam za dużo oznak wiosny - pąków prawie brak, trawa jeszcze śpi, a tulipany w parku jeszcze nie wychyliły swoich głów spod ziemi. Może jeszcze za wczesna nasza radość?
Dziś u mnie znowu zimno, pochmurno i wietrznie, a co za tym idzie przygnębiający nastrój i wszechogarniająca niemoc do robienia czegokolwiek. Zaprowadziłam dziś Nikę do przedszkola po dwutygodniowej przerwie. Chorowała dość długo. I znowu rozstanie nie było przyjemne, i znowu wróciłam do pustego mieszkania, i snuję się z kąta w kąt...
Mam rozpoczętych kilka projektów, ale nie mogę jakoś skończyć: wiosenne mitenki, haftowane pisanki, bo w końcu święta się zbliżają, kolejne pudełka z grafikami, leżą rozpoczęte poduchy do sypialni, intensywnie myślę nad abażurem, który gdzieś mi tam krąży po głowie, a nawet zaplanowałam utkanie dywanika do łazienki, ale o tym będzie za jakiś czas...
Dziś zupełnie z innej beczki. Jak już pewnie niektórzy zauważyli, oprócz dziergania szydełkiem i na drutach, zajmuję się również innymi rzeczami, związanymi z szeroko pojętym rękodziełem. Nie wystarcza mi czasu na publikowanie wszystkiego co robię, ale teraz ze względu na porę roku - kończy się zimowe szaleństwo dziergania - będę starała się to zmienić.
Na początku blogowania pisałam, że kupiliśmy jakiś czas temu mieszkanie i ciągle jesteśmy na etapie urządzania go. Na większe meble na razie nas nie stać, ale próbuję w miarę swoich możliwości wprowadzać własnoręcznie wykonane to i owo.
Myślę sobie, że fajnie jest coś sobie stworzyć własnoręcznie, daje to przede wszystkim dużo satysfakcji i oczywiście jest oryginalne. Stolik powstawał dość długo, ale cały etap jego powstawania, to przede wszystkim nauka czegoś nowego, czegoś z czym wcześniej nie miałam do czynienia. Podejrzewam, że to nie koniec tej przygody z meblowymi przeróbkami, renowacją, itd. Podoba mi się to :-)
Do sypialni wkradła mi się czerwień, choć nie jest to zdecydowanie mój ulubiony kolor i w zasadzie stało się to zupełnie przypadkowo za sprawą obrazu. Jestem wielbicielką Klimta i wiedziałam, że w sypialni będzie wisiał obraz właśnie tego malarza. Nie chciałam "Pocałunku", bo jest zbyt powszechny, "Dama z wachlarzem", która również szalenie mi się podoba, niestety jest w tonacji żółtej. Wybrałam więc czerwień i zawisła "Tancerka". Oczywiście obraz jest okrojony od dołu, bo Klimt malował bardzo nietypowe wymiarowo obrazy, wąskie a wysokie. Chyba trochę przesadziłam z rozmiarem, dlatego sypialnia będzie zupełnie biała, by nie przytłoczyć małego wnętrza. W związku z tym pomalowałam na biało również łóżko.
Nie jestem jednak przekonana do tych czerwonych dodatków i chyba pójdę w stronę grafitu lub szarości, bo to, poza białym kolorem, kolor dominujący w moim mieszkaniu.
Pozdrawiam ciepło:-)
Pozdrawiam ciepło:-)
A mi te czerwone akcenty sie podobaja, ozywiaja wnetrze i daja dobra energię ;)
OdpowiedzUsuńTalerze serca boskie, gdzie je zdobyłaś? :)
Wiem, wiem... Nie potrafię Ci odpowiedzieć. Talerzyki dość wiekowe i zachowałam jedynie dwa :-(
UsuńMam pytanko, czy gdzieś można kupić same nogi, bo mam piękną tacę, którą chciałabym przerobić ba stolik
UsuńSzukałam kiedyś takiego stojaka na tacę na allegro, ale ceny mnie odstraszyły, dlatego nogi wykonane zostały samodzielnie. Pozdrawiam :-)
UsuńRewelacyjna metamorfoza;) Pozdarwiam
OdpowiedzUsuńa ja się zakochałam w Twoich talerzykach :)
OdpowiedzUsuńa ja się zastanawiam czy To co widzimy to sesja zdjęciowa czy codziennie ścielisz łóżko!??My też mam taką troszkę roznegliżowaną damę na ścianie w sypialni, w tych tonacjach i surowe drewno do tego,ale łóżko jest hmmm.. tylko uporządkowane i to nie z lenistwa,bo ja jestem szop pracz i wierzyk,mąż też!
OdpowiedzUsuńJestem maniaczką porządku, czasem do przesady, dlatego łóżko ślę codziennie i tak właśnie zawsze wygląda, no czasem inne poduchy lub narzuta - ciągle szukam białej.
UsuńMoje łóżko też było z surowego drewna, ale zamalowałam na biało.
Pozdrawiam:-)
Ślicznie u Cb :)
OdpowiedzUsuńNie zmieniaj kolorystyki-te czerwone akcenty b.ciekawie wyglądają na tle jasnej ściany,ożywiają biel,nie powodują monotonii!Pozdrawiam serdecznie! Ella
OdpowiedzUsuń