Witajcie.
Dziś jeszcze jeden post o nie-dzierganiu.
Dziś jeszcze jeden post o nie-dzierganiu.
Na początku tego roku kupiłam krzesło ludwikowskie (uwielbiam je),
z przeznaczeniem do biurka,
z przeznaczeniem do biurka,
oczywiście pod kątem przemalowania go i wymiany tapicerki.
Było przy nim trochę pracy, za co dziękuję mojemu Mężowi ;-).
Było przy nim trochę pracy, za co dziękuję mojemu Mężowi ;-).
Trzeba było je rozebrać całkowicie, bo trochę się chwiało,
więc bez ponownego klejenia i składania się nie obeszło,
później czyszczenie z powłok lakierniczych, ścieranie, uzupełnianie ubytków
i w zasadzie to jest 90% pracy nad taką renowacją.
Po tych wszystkich zabiegach przychodzi czas na przyjemniejszą część:
Po tych wszystkich zabiegach przychodzi czas na przyjemniejszą część:
malowanie, przecieranie i "ubieranie" krzesła w tkaninę
(w moim przypadku len z bawełną).
Wyszło całkiem przyzwoicie, choć nie obyło się bez pomyłek.
Dość słabo naciągałam materiał podczas przybijania go do drewna
i w niektórych miejscach, po krótkim użytkowaniu krzesła,
tkanina się marszczy,
Z tyłu krzesła na oparcie, naniosłam grafikę za pomocą nitro.
Jest delikatna, ponieważ tkanina nie jest do końca gładka,
przez co wydruk nie przeniósł się bardzo wyraźnie.
Dość słabo naciągałam materiał podczas przybijania go do drewna
i w niektórych miejscach, po krótkim użytkowaniu krzesła,
tkanina się marszczy,
ale to cenne doświadczenie na przyszłość.
Z tyłu krzesła na oparcie, naniosłam grafikę za pomocą nitro.
Jest delikatna, ponieważ tkanina nie jest do końca gładka,
przez co wydruk nie przeniósł się bardzo wyraźnie.
Na początku założyłam też , że zszywki będą zakryte lamówką,
ale musiałabym szyć ją po skosie by ładnie się układała,
a to wiązało się z marnotrawstwem dość sporego kawałka materiału,
dlatego przykleiłam ozdobną taśmę.
Średnio mi się to podoba, ale ostatecznie może być.
Mimo wszystko krzesło cieszy moje oczy bardzo :-).
ale musiałabym szyć ją po skosie by ładnie się układała,
a to wiązało się z marnotrawstwem dość sporego kawałka materiału,
dlatego przykleiłam ozdobną taśmę.
Średnio mi się to podoba, ale ostatecznie może być.
Mimo wszystko krzesło cieszy moje oczy bardzo :-).
Pozdrawiam
Monika
Pieknie wyszło!:)
OdpowiedzUsuńjakie sliczne !
OdpowiedzUsuńPięknie się prezentuje po metamorfozie:-))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Po renowacji wygląda pięknie.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie meble, są wygodne i jest czym oko pocieszyć. Sama kiedyś zakupiłam do pokoju komplet wypoczynkowy w tym stylu i jestem z niego bardzo zadowolona.
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie
Dorota
Krzesło jest bajeczne:) Uwielbiam takie odnawiane meble:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTwoje skromniejsze w wydaniu, ale i tak "ludwisia" fajnie mieć w domu :) A moje ciągle czeka, tylko ja (na razie tak myślę) pozostawię chyba tylko obszlifowane, bez malowania, ale zobaczymy jaki efekt mi się wyłoni :>
OdpowiedzUsuńPóki co idę szlifować stół ;)
Pozdrawiam :)
Nie marudź bo cudnie wyszło! Gratuluję dobrego gustu!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Jejku, ludwiczek jest przepiękny i nie czepiałabym się szczegółów. Wróciłam do postów aż z września 2011 i z każdym następnym postem mój zachwyt nad Twoimi pracami wzrastał. Piekne cudeńka dziegasz. Nie wiem co piękniejsze, poduchu, szara kapa, rewelacyjny szary komin, czy grubaśne sweterki. Wszystko jest takie dopracowane, pięknie wykonane, bajka.
OdpowiedzUsuńPozdarwiam cieplutko i na cukierasa do mnie zapraszam
Bardzo mi miło, że dołączyłaś do moich Stałych Gości - witam Cię serdecznie w moich progach. Pięknie haftujesz. Na pewno zapiszę się do Ciebie na candy. Pozdrawiam :-)
UsuńBoska metamorfoza !!!Uwielbiam takie vintage mebelki :)
OdpowiedzUsuńkogo takie krzesło by nie cieszyło? :)
OdpowiedzUsuńwow pieknie wyszlo
OdpowiedzUsuńBardzo pięknie prezentuje się krzesło po renowacji. Naprawdę możesz być z siebie dumna.
OdpowiedzUsuń