Blog powstał 13.08.2010r.
...teksty i zdjęcia zamieszczone w tym blogu są mojego autorstwa. Uszanuj moje prawa do nich (ustawa z dnia 4. lutego 1994r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych). Nie zezwalam na ich kopiowanie i rozpowszechnianie bez mojej zgody. Zdjęcia z innych źródeł są opatrzone odpowiednią adnotacją...

----------- Translate ----------

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą moje mieszkanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą moje mieszkanie. Pokaż wszystkie posty

10 sierpnia 2016

..."nowa" sofa i pół-pled...

Ostatnio mam mniej zamówień, więc robię to i owo w mieszkaniu
i dziergam dzianiny z wykorzystaniem zapasów, teraz - szczególnie bawełnianych włóczek.
Dodatkowo dziergałam jeszcze to i owo, ale o tym innym razem - szykuje się dużo nowości.

 
Dziś pokażę Wam pokrycie mojej sofy/kanapy oraz jej małą przemianę,
której dokonałam jeszcze w ubiegłym roku albo nawet dwa lata temu (?)...
Czas ucieka mi tak szybko, że czasem się dziwię, że to już 2016 rok, a raczej już jego druga połowa...

 
Sofa jest chyba najważniejszym meblem w pokoju dziennym,
a mnie najzwyczajniej na nową/piękną/dawno upatrzoną na razie nie stać,
bo zawsze są jakieś ważniejsze wydatki.
Postanowiłam więc trochę coś pozmieniać w meblu, który mam.
Rolę sofy pełni u mnie zwykła rozkładana wersalka.
Jest to pierwszy mebel, który kupiliśmy po ślubie, więc swoje lata już ma. 



Miała być "na razie", ale została do dziś i ma za sobą sześć przeprowadzek,
więc tu i ówdzie się poobijała i nieco zniszczyła.
Dodatkowo jest w kolorze ciemnej zieleni i to stanowiło dla mnie problem.
Mieszkając w cudzych, wynajętych mieszkaniach przestałam po pewnym czasie zwracać na nią uwagę,
ale wprowadzając się na swoje raziła nieco moje oczy szczególnie, że u mnie prawie wszędzie jest biało.

 
Początkowo, by jakoś wpasować ją do pokoju,
 na co dzień przykrywam ją dużą narzutą w kolorze złamanej bieli 
i w zasadzie było dobrze dopóki nie postanowiłam poprzestawiać mebli
i ustawić jej tak, by było widać jej plecy.
Konieczny był pokrowiec, ponieważ tył był dość mocno zniszczony.
Najważniejsze było wybranie tkaniny.
Nie chciałam kupować niczego drogiego,
bo nie wiedziałam czy uda mi się taki pokrowiec uszyć i szkoda by było drogą tkaninę zmarnować.
Kupiłam więc dwie duże bawełniane narzuty w Ikei. 
Szyłam, przymierzałam, prułam, szyłam...
W końcu się udało. Mam więc namiastkę kanapy, w końcu śnieżnobiała :-)
Pokrowiec wyszedł całkiem, całkiem...
Są pewne niedociągnięcia szczególnie przy podłokietnikach, bo tkanina się na nich ślizga,
ale przy szyciu następnego pokrowca już będę wiedziała gdzie przyciąć więcej lub mniej i co poprawić.

 
Co myślicie?
W czerwcu postanowiłam wydziergać pokrycie na siedzisko,
bo jednak przy białym kolorze częste pranie pokrowca było konieczne.
Długo zastanawiałam s nad wzorem.
Początkowo pokrycie miało być w warkoczowe sploty,
ale podczas siedzenia chyba nie byłoby to za wygodne, bo warkocze są wypukłe,
ścieg francuski jakoś mnie nie przekonał, ścieg ryżowy również.
W końcu padło na lekki ażur, mój ulubiony wzór, wiecie.


... i w końcu przemeblowałam pokój, i widać "nowej sofie" plecy.


Pozdrawiam
Monika

19 listopada 2013

...krzesło po renowacji...

Witajcie. 
Dziś jeszcze jeden post o nie-dzierganiu.
Na początku tego roku kupiłam krzesło ludwikowskie (uwielbiam je),
z przeznaczeniem do biurka,
oczywiście pod kątem przemalowania go i wymiany tapicerki.

 

Było przy nim trochę pracy, za co dziękuję mojemu Mężowi ;-). 
Trzeba było je rozebrać całkowicie, bo trochę się chwiało, 
więc bez ponownego klejenia i składania się nie obeszło, 
później czyszczenie z powłok lakierniczych, ścieranie, uzupełnianie ubytków 
i w zasadzie to jest 90% pracy nad taką renowacją.

 
Po tych wszystkich zabiegach przychodzi czas na przyjemniejszą część: 
malowanie, przecieranie i "ubieranie" krzesła w tkaninę 
(w moim przypadku len z bawełną). 
Wyszło całkiem przyzwoicie, choć nie obyło się bez pomyłek.
Dość słabo naciągałam materiał podczas przybijania go do drewna
i w niektórych miejscach, po krótkim użytkowaniu krzesła,
tkanina się marszczy,
ale to cenne doświadczenie na przyszłość.


Z tyłu krzesła na oparcie, naniosłam grafikę za pomocą nitro.
Jest delikatna, ponieważ tkanina nie jest do końca gładka, 
przez co wydruk nie przeniósł się bardzo wyraźnie. 
Na początku założyłam też , że zszywki będą zakryte lamówką,
ale musiałabym szyć ją po skosie by ładnie się układała,
a to wiązało się z marnotrawstwem dość sporego kawałka materiału,
dlatego przykleiłam ozdobną taśmę.
Średnio mi się to podoba, ale ostatecznie może być.


Mimo wszystko krzesło cieszy moje oczy bardzo :-).
Pozdrawiam
Monika

16 października 2013

...nowe etykiety na przyprawy...

Witam Was serdecznie :-)
W związku z tym, że odświeżyłam nieco ściany w kuchni,
postanowiłam również odnowić,
czy raczej zrobić nowe, etykiety na słoiczki z przyprawami.


Kiedyś pisałam o nich tutaj (klik).
Obecnie poszłam w kierunki bieli i czerni,
bo mam w kuchni większość dodatków w tych kolorach.


Na nowo pomalowałam wieczka,
tym razem bez przetarć,
i zaprojektowałam nowe grafiki.


Wydrukowałam je na papierze samoprzylepnym,
a to przede wszystkim z powodu oszczędności czasu :-)


Zapewne szybko się zniszczą, bo ich nie lakierowałam,
ale zawsze można szybko zrobić/wydrukować nowe.


Trochę niefortunnie dobrałam czcionkę,
bo jest pisana podwójną kreską
i wygląda na nieco rozmytą.
Zauważyłam to dopiero podczas robienia zdjęć.
Na szczęście jest to do szybkiego poprawienia.
Gdyby ktoś chciał mieć u siebie podobne,
zapraszam:



Wcześniej słoiczki wyglądały tak:


Serdeczności
Monika

07 października 2013

...półka na miniaturki...

Witajcie :-)
Dzisiaj nie będzie o dzierganiu.

 

W zawiązku z tym,
że udało mi się przez wakacje zrobić/odnowić kilka drobnych rzeczy do domu,
to kilka następnych postów poświęcę właśnie tym rzeczom.


Zacznę od półki na miniaturki.
Półka zwisła w pokoju Niki, bo mając przeróżne drobiazgi,
chciałam by miały swoje miejsce.


Półka jest drewniana, oczyściłam ją, pomalowałam na biało,
zrobiłam przetarcia,
dodałam drewniany dekor.
Co najważniejsze wymieniłam plecy,
do których wykorzystałam miętową tkaninę bawełnianą w gwiazdki.


 A na początku półka wyglądała tak:

 

Pozdrawiam ciepło
Monika

30 marca 2012

...ratowałam dekor...

Artykuły dekoracyjne Belldeco są mi znane już od dawna i kupiłabym wszystko co oferują,
ale obecnie mam inne priorytety niż ładne dodatki do mieszkania :-(

Dawno temu upatrzyłam sobie dekor z przeznaczeniem na ścianę do toalety,
ale jakoś nie mogłam na niego trafić i myślałam, że został już wycofany ze sprzedaży.
Muszę zaznaczyć, że większość zakupów robię zazwyczaj przez internet,
a to ze względu na brak czasu i na miejsce, w którym mieszkam.
Dekor pojawił się na Alle... i bez wahania go kupiłam.
Jakież było moje rozczarowanie, gdy otworzyłam paczkę.
Rozumiem, że dekor miał być postarzany,
ale to co dostałam wyglądało jakby było wynurzane w farbie z błotem.
Oczywiście do głowy mi nie przyszło by go odsyłać,
bo przecież chciałam go w końcu w tej toalecie powiesić,
dlatego od razu zabrałam się za doprowadzenie go do stanu normalności.

Na początku go umyłam, bo naprawdę częściowo był ubłocony.
Farba schodziła zaskakująco łatwo.
Miejscami "zastosowano" (?) inną farbę,
którą musiałam usuwać preparatem do usuwania starych powłok malarskich
Co gorsze okazało się, że płaskorzeźba nie jest drewniana,
tylko wykonana z jakiegoś odlewu "plastiko-coś tam".
Poza tym wkręty, które mocowały płycinę do ramy, wyglądały koszmarnie.
Na szczęście udało się doprowadzić go do stanu jakiego chciałam.
Pomalowałam go farbą jasno beżową, przetarłam i i uzyskałam taki efekt:


Wyszedł dobrze, ale na ścianie wyglądał mdło,
więc dodatkowo pomalowałam go czarną farbą zmieszaną z brązową, metodą suchego pędzla. Jestem bardzo zadowolona z efektu szczególnie, że nie widać tego plastiku:


Cieszę się, że w końcu nie mam pustej ściany w toalecie.
Dekor bardzo dobrze komponuje się z obrazkami malowanymi na szkle
w ciemnobrązowych ramkach i czarną szafką pod umywalkę.
Toaleta jest mała, więc zdjęcia kiepskiej jakości i trzeba się mocno nagimnastykować,
by uzyskać coś w miarę dobrego.


Niestety nie posiadam zdjęcia "sprzed", bo zbyt szybko zabrałam się do pracy,
ale mam po częściowym usunięciu farby, na którym widać ten plastik:


~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

Powoli zabieram się za przygotowania świąteczne, ale to raczej myślenie o nich
i planowanie niż wprowadzanie w życie.
Zresztą jest jeszcze trochę czasu.
Gromadzę materiały na zawieszki z motywami wielkanocnymi i już kilka mam,
o tym może następny post.

  
Wyhaftowałam również niewielki obrazek z motywem zajączka.
W zasadzie nie wiem co kierowało mną przy wyborze koloru,
bo odcieni fioletu u mnie nie upatrzysz.


Ciepłe pozdrowienia dla Wszystkich
Monika

19 marca 2012

...nowe życie zwykłej tacy...

Bardzo ciepło Wszystkich witam!
Weekend był piękny, prawda? Oprócz pięknego słońca, pokaźnej temperatury i śpiewu ptaków, nie widziałam za dużo oznak wiosny - pąków prawie brak, trawa jeszcze śpi, a tulipany w parku jeszcze nie wychyliły swoich głów spod ziemi. Może jeszcze za wczesna nasza radość? 

Dziś u mnie znowu zimno, pochmurno i wietrznie, a co za tym idzie przygnębiający nastrój i wszechogarniająca niemoc do robienia czegokolwiek. Zaprowadziłam dziś Nikę do przedszkola po dwutygodniowej przerwie. Chorowała dość długo. I znowu rozstanie nie było przyjemne, i znowu wróciłam do pustego mieszkania, i snuję się z kąta w kąt... 

Mam rozpoczętych kilka projektów, ale nie mogę jakoś skończyć: wiosenne mitenki, haftowane pisanki, bo w końcu święta się zbliżają, kolejne pudełka z grafikami, leżą rozpoczęte poduchy do sypialni, intensywnie myślę nad abażurem, który gdzieś mi tam krąży po głowie, a nawet zaplanowałam utkanie dywanika do łazienki, ale o tym będzie za jakiś czas... 


Dziś zupełnie z innej beczki. Jak już pewnie niektórzy zauważyli, oprócz dziergania szydełkiem i na drutach, zajmuję się również innymi rzeczami, związanymi z szeroko pojętym rękodziełem. Nie wystarcza mi czasu na publikowanie wszystkiego co robię, ale teraz ze względu na porę roku - kończy się zimowe szaleństwo dziergania - będę starała się to zmienić. 

Na początku blogowania pisałam, że kupiliśmy jakiś czas temu mieszkanie i ciągle jesteśmy na etapie urządzania go. Na większe meble na razie nas nie stać, ale próbuję w miarę swoich możliwości wprowadzać własnoręcznie wykonane to i owo.


Na razie skupiam się na drobnych rzeczach. Stolik-szafka do sypialni, który upatrzyłam jest na razie poza moim zasięgiem, więc kupiłam dużą dębową tacę, coś na nogi i z pomocą Krzysztofa zrobiliśmy stolik. W przyszłości pewnie będzie miał inne miejsce, ale na razie stoi w sypialni. Taca była zupełnie zwyczajna:


Nasza sypialnia jest bardzo mała i dużego pola do popisu tu nie mam. Stolik jest trochę za wysoki, ale na razie musi wystarczyć. Szczerze mówiąc jestem bardzo zadowolona i cieszę nim oczy :-) Stolik został wykonany dość dawno, ale dopiero dzisiaj zmobilizowałam się do zrobienia zdjęć.


Myślę sobie, że fajnie jest coś sobie stworzyć własnoręcznie, daje to przede wszystkim dużo satysfakcji i oczywiście jest oryginalne. Stolik powstawał dość długo, ale cały etap jego powstawania, to przede wszystkim nauka czegoś nowego, czegoś z czym wcześniej nie miałam do czynienia. Podejrzewam, że to nie koniec tej przygody z meblowymi przeróbkami, renowacją, itd. Podoba mi się to :-)


Do sypialni wkradła mi się czerwień, choć nie jest to zdecydowanie mój ulubiony kolor i w zasadzie stało się to zupełnie przypadkowo za sprawą obrazu. Jestem wielbicielką Klimta i wiedziałam, że w sypialni będzie wisiał obraz właśnie tego malarza. Nie chciałam "Pocałunku", bo jest zbyt powszechny, "Dama z wachlarzem", która również szalenie mi się podoba, niestety jest w tonacji żółtej. Wybrałam więc czerwień i zawisła "Tancerka". Oczywiście obraz jest okrojony od dołu, bo Klimt malował bardzo nietypowe wymiarowo obrazy, wąskie a wysokie. Chyba trochę przesadziłam z rozmiarem, dlatego sypialnia będzie zupełnie biała, by nie przytłoczyć małego wnętrza. W związku z tym pomalowałam na biało również łóżko.


Nie jestem jednak przekonana do tych czerwonych dodatków i chyba pójdę w stronę grafitu lub szarości, bo to, poza białym kolorem, kolor dominujący w moim mieszkaniu.

Pozdrawiam ciepło:-)
    

20 września 2011

...etykiety na słoiczki z przyprawami...

Już od dawna nosiłam się z zamiarem zrobienia czegoś z moimi słoiczkami na przyprawy. Dawno, dawno kupiłam ceramiczne, ale w kompletach występują po cztery lub sześć,
a przypraw używam znacznie więcej.
Dokupiłam więc szklane słoiczki z drewnianymi wieczkami.
Zawsze wiem gdzie co mam, a że tylko ja w domu gotuję, więc ich opisanie nie było mi potrzebne.
Wyglądały jednak nijak. 

Zaprojektowałam grafikę, przykleiłam, zalakierowałam, pomalowałam i przetarłam wieczka i są w nowej odsłonie.
Wyglądają znacznie lepiej.

  
A tak wyglądały przed:


Jeśli ktoś chciałby skorzystać z powyższych etykiet,
to załączam te na mniejszych słoiczkach (rozmiar około 4x4cm),
bo tych z wyższych po prostu nie zapisałam. 
Wystarczy wpisać odpowiednie nazwy przypraw.


Zapowiedź następnego posta: kolejne lawendowe zawieszki :-)


 Z pozytywnymi myślami :-)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...