Zapewne każda osoba zajmująca się rękodziełem chce w pewien sposób zaznaczyć,
że akurat ta rzecz została przez nią wykonana.
Ze mną też tak było.
Jak tylko zaczęłam wykonywać rzeczy na zamówienie, poszukiwałam ładnej metki, mojej, osobistej.
Dzianina, szczególnie ta gruba, ma to do siebie,
że trudno do niej przyszyć zwykłą metkę tak, by wyglądało to dobrze.
Początkowo przywiązywałam do swoich rzeczy papierowe metki,
na którymi spędzałam długie godziny, by je ładnie zaprojektować.
Zresztą przywiązuję je do dziś dnia, bo ładnie się prezentują i wnoszą trochę radości.
Co jakiś czas projektuję nowe i nie jestem w stanie pokazać wszystkich,
mnóstwo tego mam: zawieszki, tagi, instrukcje prania, wizytówki, podziękowania...
Po odcięciu takiej papierowej metki rzecz nadal pozostawała no name.
Poszukiwania trwały.
W późniejszym czasie hitem stał się papier transferowy.
Pamiętacie?
Na wielu blogach można było podpatrzeć metki wykonane przy pomocy tego papieru.
Również modzie uległam, papier kupiłam, zrobiłam metki na bawełnianej tasiemce,
ale ze względu na strzępienie się brzegów, było trudno przyszyć je w estetyczny sposób do dzianiny.
Dodatkowo transfer po pewnym czasie żółknie i nie wygląda to ładnie.
Wykorzystałam je kilka razy do wszycia do torebkowych podszewek, bo na tkaninie jest prościej.
W międzyczasie zamówiłam również jakieś stemple personalizowane,
które wykorzystuję do stemplowania torebek papierowych.
Bardzo przywiązuję wagę do ładnego opakowania, bo uważam,
że w związku z tym, że rzecz jest wykonana ręcznie byłoby głupio zapakować ją w foliowy worek.
Oczywiście duże formy pakuję w duże foliowe worki, by zabezpieczyć je podczas przesyłki,
ale dodatkowo coś tam ładnego dodaję, wstążki, sznurki, małe kolorowe karteczki, itp.
Kiedyś miałam ambicje by dodawać do zamówionej rzeczy jakiś drobiazg,
ale brak czasu na to niestety nie pozwolił, więc chociaż przykładam się do pakowania.
Wracając do metek.
Kiedyś na allegro znalazłam metki z satyny niestrzępiącej się,
zamówiłam i byłam zachwycona jak je dostałam, bo wydruk był idealny, równy, bardzo wyraźny.
Myślałam, że to będzie to.
Z papierem transferowym nie było porównania, ale....
...niestety w praktyce satyna nie spełniła moich oczekiwań.
Była jakaś taka papierowa i przyszycie jej do np. swetra zupełnie mi nie odpowiadało.
Wykorzystałam chyba ze dwie, również do podszewki do torebki.
Odłożyłam je i raczej więcej nie wykorzystam.
Jakieś trzy lata temu,
kupiłam w jakiejś sieciówce bluzkę dziecięcą, do której była przytwierdzona blaszka z logo firmy.
Teraz można spotkać sporo takich blaszek-metek, które dodatkowo stanowią pewną ozdobę.
I to było to czego szukałam!
Zaczęłam się rozglądać, w końcu nawiązałam kontakt z jubilerem,
który wykonał dla mnie według mojego projektu taką blaszkę.
Negocjacje trwały dość długo, bo projekt musiał być odpowiedni do zrobienia odlewu.
Musiałam zrezygnować z mojego drzewka i dodatkowo finansowa strona mnie dołowała.
Blaszki nie są srebrne, a i tak kosztowały mnie fortunę.
Wykonane są z nierdzewnego znalu, w dwóch kolorach,
niewielkie 28x9mm.
Jak widzicie od pomysłu do wdrożenia minęło trochę czasu,
dobrych kilka lat,
ale warto było czekać i warto było nauczyć się po drodze wielu rzeczy, spróbować różnych wariantów.
Fantastyczne.
Na razie poszukiwania zakończyłam, bo to jest to, co - jak na razie - mi bardzo odpowiada.
Dodatkowo ładnie pasują prawie do wszystkich rzeczy, które wykonuję.
Przyszywam je po zewnętrznej stronie tak, by nie przeszkadzały podczas użytkowania danej rzeczy.
Jak Wam się podobają?
Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was długim postem.
Teraz znikam na trochę, bo rozpoczęłam pracę nad ogromną narzutą.
Do poczytania wkrótce.
W międzyczasie zapraszam na moją stronę na fb:
https://www.facebook.com/mondu.robotkowanie
Monika